Witam ponownie po wakacjach!
Jeśli ktoś dobrze znosił ten upał to jest świr.
Albo mieszka na jakiejś Antarktydzie ;)
Nie pisałam nic ale teraz mam z pięć rozdziałów+nowe tajemnice
A teraz do rzeczy. Zapraszam na nowy,
12 rozdział czyli porzegnania i powitania.
Miłego czytania życzę równie mocno co zostawiania komentarzy
tam na samym spodzie.
______________________________________________
,,Odświerzony'' Bill wyszedł z całą ekipą na ostatnie francuskie śniadanie. Jego myśli wciąż biegały wokół wydarzenia, sprzed około dwuch lat, o którym starał się zapomnieć.
-Gdzie ty się wczoraj podziewałeś braciszku?-zaczepił go Tom
-Tu i tam-odparł zamyślony
-To świetnie
Czwórka zasiadła przy stoliku wraz z menadżerem. Wydawało mu się że po drugiej stronie sali widzi znajomą twarz. Odwrócił wzrok. Do stolika podeszła kelnerka z talerzami. Kątem oka widział jak Tom oceniał ją wzrokiem. Zaczął obserwować drzwi. Długie czarne włosy zniknęły za zamkniętymi drzwiami. Podniusł się
-Zaraz wracam-wybąkał odchodząc od stołu. Zaraz potem znalazł się na korytarzu.
-Zaczekaj-krzyknął za postacią znikającą za zakrętem. Dziewczyna odwróciła się. Na twarzy przemknął cień uśmiechu.
-Och. To ty Bill...
-Yyy...ten no...-zaczął się jąkać-chciałem się porzegnać...
Boże jak ja się zachowuję, pomyślał
-Cześć-uśmiechnęła się lekko.-Miło było cię poznać-powiedziała i wcisnęła mu kawałek papieru do ręki.-Użyj tego tylko w nagłych wypadkach-dodała i odeszła machając do niego
***
-Nareszcie. Wiesz, że ta dziewczyna zaraz nas z nerwów pozabija?Mamy szczęście, że pozwolili nam dziś lecieć. Połowa lotów jest odwołana. W całym kraju śnieżyce a ty tak po prostu chcesz się spóźnić na samolot?-bliźniaczka zaczerpnęła powietrza i zamknęła drzwi.-Na lotnisko proszę.-warknęła do kierowcy.
-Przepraszam.
-Przepraszam nie wystarczy. Zresztą daj sobie spokuj już jesteśmy martwe. Och...Jutro początek trasy...-westchnęła i zamilkła
-Wiesz o co jej chodzi? Z jakiegoś powodu kazała nam tak szybko się zjawić...
-A czego się spodziewasz po Camille? Jak zwykle małe kociaki. Phoenix jest u babci?
-Tak. Mieli zwiedzać ale przy takiej pogodzie to nie możliwe...-wysiadła z samochodu i ruszyła za siostrą w stronę budynku lotniska. Nicole podała bilet pracownikowi stojącemu przy drzwiach. Mężczyzna stojący po drugiej stronie zaczął je prowadzić.
***
W samolocie panowała idealna cisza. Caroline czuła mocny ucisk w piersi. Oddychała płytko.
Bill. Jej myśli ciągle kotłowały się wokół chłopaka, tego jak na nią patrzył. Ciągle patrzył.
Powodował, że od kilku lat zamarźnięte serce się roztapiało a mury które stawiała szybko upadały. Wyżywała się na jego bracie żeby bronić te mury. Ale przez to czuła tą pustkę w piersiach. Najbardziej ją przerażało to, że była zdolna wyjawić mu więcej tajemnic niż własnej siostrze. I po co ja dawałam mu ten numer. Teraz nie będzie nic robił tylko do mnie dzwonił!!!
-Caro! Obudź się, już jesteśmy.-siostra machała jej dłonią przed oczami. Zamrugała kilka razy i wstała
-Zamyśliłam się-mruknęła usprawiedliwiając się. Osłoniła głowę kapturem i wbiegła do małego budynku odbierając bagarze. Przy drzwiach czekała na nich stara poobdzierana taksówka. Starszy pan za kierownicą od razu ruszył w stronę ,,posiadłości'' państwa Damier. A dokładniej kierował się do jednego z wielu odrapanych domów w okolicy. Zatrzymali się przed domem nie pamiętającym już jak to jest być świerzo pomalowanym. Był raczej odrapany z farby.
Bliźniaczki lekkim krokiem weszły na podwórko niosąc ciężkie torby pełne pomiętych ubrań.
Zastukały kołatką która też pamiętała lepsze czasy. Drzwi natychmiast się otworzyły. W środku budynek wyglądał o wiele lepiej.
-Nareszcie jesteście. Kończyły mi się usprawiedliwienia dla was.
-Gdzie ta ,,niespodzianka''?-powiedziała szeptem Nicole. Młodsza z bliźniaczek Damier skinęła na górę.
Tylko nie to!
Bliźniaczki w tym samym momencie o mało co nie zwróciły na światło dzienne skąpego śniadania. Weszły pośpiesznie po skrzypiących schodach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz