?

Moje zdjęcie
Jak pewnie ktoś już zauważył jestem pro ana, czyli jestem za anoreksją. Założyłam tego bloga właściwie bez powodu, może chciałabym po prostu podzielić się z kimś moim dążeniem do tej potwornej choroby...

środa, 2 czerwca 2010

Prolog

Wszędzie brązy i szarości. Brązowe mury, brązowa rzeka, popękany asfalt, wybite szyby. Zapach stęchlizny. Po drugiej stronie ,,rzeki'' wznosiła się piękna willa, pełno drzew i krzewów których nie można kupić w tym kraju. Ich dawny dom, miejsce gdzie otaczała je miłość i poczucie bezpieczeństwa. Teraz ich domem jest mały daszek z tektury, dziurawe koce i wiele pamiątek.
Dwie pięcioletnie dziewczynki biegały na polance obsianej kwiatami. Matka ich stała i wpatrywała się w przestrzeń daleko za nią. Próbowała wyobrazić sobie co jest za horyzontem. Jednak jej myśli zajmowała tylko jedna sprawa. Musi zostawić dziewczynki, przez chorobę...
Jedna z córek była istą pięknością jak na mieszkankę slumsów. Naturalne granatowo-purpurowe włosy były proste jak drut. Szafirowe oczy błyszczały niczym diamenty. Skóra w kolorze kawy z mlekiem. Tak ona była zdecydowanie podobna do matki.
Druga jednak...nie była ani trochę podobna do tamtej. Szare niczym popiół włosy skręcały się w kwiaty róży. Rubinowe oczy przypominały barwą zaschniętą krew. Usta dziewczynki były czerwone od urodzenia. Na bladej skórze wyraźnie odznaczały się czerwone żyły, te na rękach przypominały trójząb Posejdona. Jej mąż powiedział na widok małej tylko jedno

,,A usta jej splamione krwią''.

***
Zapadał wieczór. Granatowowłosa córka siedziała nad brzegiem rzeki. Ta druga biegała i zrywała kwiatki. Pierwsza była zdecydowanie taka jak ona sama kiedyś, leniwa i rozpieszczona. Jednak ta z popielatymi włosami nigdy nie przypominała matki...przynajmniej nie tej która się nią zajmowała.
Kiedy pięć lat temu wychodziła ze szpitala z ukochanym i nowo narodzoną córeczką, przypadkiem usłyszała pewną rozmowę. Rozmowę matki. Wdowy, gdyż mąż zmarł w wypadku kiedy wiózł ją do szpitala. Jej ciąża była zagrożona od początku jednak udało ją się usabilizować w pewnym stopniu. Jednak prawdopodobnie po urodzeniu dziecka umrze. Lekarz uważał że trudno będzie znaleźć kogoś kto dziecko weźmie. Może kobieta ma więc jakiś krewnych którzy mogliby się małą zaopiekować...Kobieta pokręciła głową z wyraźnym bólem. Wtedy do małego pokoiku weszła ona wraz z mężem. Teraz Fleur DeLys była jedną z niewielu osób które kochała. Kiedyś mała się dowie...Obiecała to matce, Mare...Ale teraz, kiedy umierała...
Zachwiała się i upadła na kolana...odgłos pędzących kroków odbijał się od bruku. Drobne ciałko piopielatowłosej dziewczynki znalazło się od razu przy niej.

,,A usta jej splamione krwią''

To była ostatnia myśl Vin DeLys zanim zapadła w śpiączkę... Dorckas i Fleur spędzały przy niej całe dnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz